Z plecakiem w świat – rozmowa z Adamem Ziają, pomysłodawcą Szkolnej Ekspedycji

W.P. Szkolna Ekspedycja to Twój projekt, nauczyciela geografii z pasją. Od dawna zastanawiałem się, jak zrodziła się ta idea, która wspaniale się rozwija i przyciąga kolejnych chętnych?

 

Wszystko się zaczęło w 2011 r. w pierwszych dwóch miesiącach mojej pracy w Pilchowicach, podczas zajęć z kółka geograficznego, na którym opowiadałem o swoich podróżach w trakcie studiów i po nich.  Po kilku takich spotkaniach zostałem zapytany „Kiedy Pan nas zabierze?”. W tym samym czasie pojawiły się tanie bilety do Maroka! No i ruszyła machina, szybkie pytanie do Dyrekcji o zgodę na organizację zebrania z Rodzicami  w sprawie wyprawy szkolnej do Afryki. Za dwa dni było zebranie, na którym z 11 członków koła geograficznego szóstka Rodziców postanowiła wyrazić zgodę na wyjazd. Bilety kupione i zaczął się kształtować projekt. Zaprzyjaźniona agencja reklamowa wymyśliła nazwę „Szkolna Ekspedycja”, zarezerwowała także adres na facebooku. Zaczęliśmy szukać partnerów do projektu, patronów medialnych itd. Od tamtego czasu dużo się zmieniło, ale fajne jest to, że „Dzieciaki” złapały bakcyla i też podróżują. Miło jest oglądać zdjęcia swoich uczniów, którzy sami dla swoich znajomych organizują podróż do Wietnamu czy Tajlandii albo decydują się na wymianę studencką z uczelnią w Chinach.

 

 

W.P. Nie da się ukryć, że oprócz przygody to chyba także stres, gdy odpowiada się 24 godziny na dobę za czyjeś dzieci. Za Tobą już 15 edycji, zaufało Ci wielu rodziców powierzając Ci swoje pociechy, jeździcie na drugi koniec świata. Co powoduje, że chcesz kolejnej wyprawy?

 

 Organizacja takiego wyjazdu to bardzo duża odpowiedzialność. Do tej pory odbyło się 15 Szkolnych Ekspedycji, na których było 132 uczestników, 59 różnych osób z Gminy Pilchowice i Knurowa.  Ja przez te lata nauczyłem się, że samemu nie da się wszystkiego zrobić, a odkąd mamy Stowarzyszenie Carpe Diem pomagają mi viceprezesi – Małgorzata Surdel i Krzysztof Krztoń, którzy są także najczęściej jeżdżącymi opiekunami na naszych wyprawach. Podczas wyprawy nie można myśleć i zakładać, że stanie się coś złego, boby się zwariowało. Jeśli ktoś tak ma, to lepiej by nie brał cudzych dzieci gdziekolwiek, bo szybko osiwieje od takiego myślenia. Wypadki zdarzają się wszędzie, tak samo jak kradzieże itd. Tak naprawdę ja czuję się bezpieczniej z Uczniami w Azji niż na polskich dworcach kolejowych. Jeśli jest gdzieś niebezpiecznie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto turystę ostrzeże. A na co dzień trzeba rozmawiać z ludźmi, bo to oni najlepiej wiedzą gdzie iść i co robić, by było bezpiecznie. Stosując się do zasad panujących w danym kraju, z poszanowaniem dla drugiego człowieka, z uśmiechem na twarzy można bezpiecznie zwiedzić cały świat.

 

W.P. Wiem z Waszych podsumowań, na których dzielicie się wrażeniami, że przygód i anegdot macie co niemiara. Podzielisz się kilkoma z naszymi Czytelnikami?

 

 Zgadza się, po każdej podróży organizujemy podsumowanie, na którym młodzi podróżnicy opowiadają o tym, gdzie byli, co widzieli i jakie ciekawe przygody im się przytrafiły. Przebywając ze sobą 24 h/dobę przez 2-3 tygodnie, poznając inne, bardzo egzotyczne kultury, przebywając tysiące kilometrów, ciągle mamy wynikające z tego śmieszne,  nietypowe, a zazwyczaj dużo nas uczące sytuacje. Już podczas pierwszej ekspedycji do Maroka, na kilkanaście godzin przed wylotem okazało się, że w Belgii, gdzie mieliśmy zmienić samolot, będzie strajk, a my możemy odzyskać bilety albo lecieć dwa dni później. Już po przylocie dostaliśmy smsem namiary na Polaków mieszkających tam na stałe, którzy chętnie chcieli przyjąć 10 osób pod swój dach na dwa dni, a przy okazji okazało się, że nasza gospodyni pracuje w europarlamencie, więc udało się załatwić  zwiedzanie. Gdy byliśmy w Indiach po raz pierwszy, w pociągu, w którym jechaliśmy 28 godzin, podeszła do mnie grupa chłopaków wyglądająca jak gangi w USA, poprosiła bym na stacji wysiadł z nimi na zdjęcie, po kolejnych 30 minutach jazdy przyszli znowu i poprosili, by wysiadły wszystkie dziewczyny na zdjęcie. Był mały strach, ale też nauczyliśmy się, by nie oceniać ludzi po wyglądzie. Takie zdjęcia cenimy sobie bardzo. W Chinach była z nami Ola, wysoka blondynka, która była gwiazdą dla miejscowych, bywało, że czekaliśmy na nią długie minuty zanim kończyły się z nią sesje fotograficzne. A kończyły się dopiero jak, jako jej manager, proponowałem stawkę za zdjęcie 😛 Często także są niedomówienia związane z problemami językowymi i tak np. w Turcji nie poinformowano nas, że nasz autobus nie jedzie dokładnie tam, gdzie chcemy i że po drodze nas wysadzą o 3 w nocy na zamkniętym dworcu w zimę. Kolejny autobus był o 7 rano, a z nieba padał śnieg. Udało nam się dostać do środka dworca przez brakującą w drzwiach szybę i w śpiworach na karimacie przeczekaliśmy do rana. Zazwyczaj mamy mały budżet, więc śpimy w różnych warunkach, np. gdy byliśmy odwiedzić Mikołaja na kole podbiegunowym w Rovaniemi, to ceny pól namiotowych nas przeraziły. Postanowiliśmy nie przepłacać i przeczekać w parku na karimatach, było bezpiecznie i jasno, bo były białe noce, a i policja odwiedzała nas, by upewnić się co tu robimy. Trochę się zdziwiła, gdy odpowiedzieliśmy, że czekamy na autobus. Poprosili tylko, by nie śmiecić. W Malezji małpy próbowały nam ukraść drona, gdy udało się go uratować, to obrzucały nas orzechami. Gdy byliśmy po raz drugi w Indiach zostaliśmy zaproszeni na ślub Sikhów, na którym w pewnym momencie byliśmy większą atrakcją niż para młoda. Można by tak pisać i pisać, takie sytuacje to właśnie piękno backpackingu.

 

W.P. Czy jest jeszcze jakieś miejsce na ziemi, gdzie ciągnie Cię najbardziej?

 

Chciałbym kiedyś zwiedzić cały świat, może jakaś podróż dookoła naszego globu, ale nad tym na razie pracuję. Na pewno największym sentymentem obdarzam Azję – pomocni, zawsze uśmiechnięci ludzi, najlepsza kuchnia na świecie, niesamowite góry, plaże i niezliczone zabytki z listy UNESCO. Do tego liczne promocje lotów z Europy i na miejscu w większości krajów ceny na polską nauczycielską kieszeń. Dlatego też właśnie tu zabieram swoich Uczniów i   jedyne obawy i zagrożenie, którego się obawiam, to choroby i komary, które je roznoszą.

 

W.P. Często dziś narzeka się na młodzież, że jest niezaradna, uzależniona od internetu itd.  Jak Ty to widzisz? Masz chyba najlepszy pogląd, gdyż wasze wyprawy to swoista “szkoła przetrwania”.

 

Myślę, że dużo zależy od Rodziców. W rodzinach, gdzie od małego inwestuje się w turystykę, aktywne spędzanie czasu, to w latach szkolnych ono procentuje. Ważna jest świadomość Rodziców, że wyjazdy to nie marnowanie pieniędzy, ale rozwijanie osobowości,  światopoglądów, które kształtują młodego człowieka. Ja daję tylko możliwość dzieciakom na fajne spędzanie czasu, a to od nich zależy czy będą chcieli. Faktem jest, że 80% dotychczasowych uczestników ekspedycji to dziewczyny. Chłopaki jednak wolą inne spędzanie czasu. Uważam, że podróżowanie w małych grupach (do 18 osób) komunikacją lokalną, spanie w np. hostelach wśród ludzi z całego świata, daje większe efekty wychowawcze i światopoglądowe. Wyjazdy  autokarowe po 50 osób, przebywanie tylko wśród swoich, wsiadanie i wysiadanie z autokaru, ciągłe liczenie grupy i zaliczanie atrakcji z listy, jest męczące dla wszystkich, a większość uczniów nie ma pojęcia, gdzie jest, co zwiedza itd. Ja stawiam na to, by Uczeń był w pełni świadomy miejsca, które odwiedza. To Uczniowie planują zwiedzanie, szykują informację o miejscu, które odwiedzamy, muszą sami oprowadzić swoją grupę, poznać topografię danego miejsca itd. By tak było nie trzeba jechać na koniec świata, w ramach Projektu Klasa Turystyczna zwiedzamy tak Polskę i Europę. Polujemy na tanie bilety autokarowe i lotnicze, jeździmy w polskie góry za 60 zł na 2 dni czy pod namiot do Norwegii samolotem za 120 zł.  Taki sposób podróżowania jest zdecydowanie tańszy i daje więcej możliwości, pozwala, by uczniowie mniej zamożni także podróżowali. Jest to kosztem czasu nauczyciela, bo organizacja takich wyjazdów zabiera sporo czasu po lekcji, dużo łatwiej jest zamówić gotowy wyjazd z biura podróży, ale to już zdecydowanie w innych kwotach, no i w dużych grupach.

 

W.P. A teraz szczerze, czy kiedykolwiek pomyślałeś sobie, że to ostatni raz, że już nie masz na to siły?

 

 Zdecydowanie Nie! Na podróżowanie, poznawanie nowych ludzi, zwiedzanie świata siły mam zawsze! Satysfakcja z tego, że mogę to wszystko pokazać moim Uczniom i zobaczyć ich reakcje na to, jak wygląda świat jest niesamowita. Prowadzenie wykładów, pisanie artykułów, kręcenie filmów z wywiadami to bardzo rozwija dzieciaki. Na wyjazdach każdy jest odpowiedzialny za swoje rzeczy, pieniądze, a także za resztę grupy. Jeżeli zdarzy się, że ktoś ma problem np. skręci kostkę to inni muszą mu pomóc, nosić bagaż itd. I jest to z automatu, bez żadnego proszenia czy nakazywania. Obserwacja, jak z roku na rok Uczniowie są odważniejsi, chętniej  i swobodniej się wypowiadają, wygrywają festiwale podróżnicze konkurując ze starszymi od siebie sprawia, że satysfakcja z ekspedycji jest niesamowita i przeważa nad trudnościami, jakie napotykamy. Tutaj nie ma przestoju, co roku coś się zmienia i gdy wydaje się, że już mamy wszystko poukładane i możemy pracować na „szablonach”, to zmieniają się przepisy albo wpada pomysł na otwarcie Stowarzyszenia i wszystko zaczyna się niemal od początku.

 

W.P. Jak są finansowane te wyjazdy? Wyjazd do Chin czy Malezji to nie jest prosta sprawa, prawda?

 

 Jednym z głównych założeń naszych wyjazdów jest pojechać jak najdalej za jak najmniejsze pieniądze. Koszty organizacji dotychczasowych ekspedycji (przeloty, transport na i z lotniska, ubezpieczenie, noclegi, wstępy, transport w kraju docelowym oraz wyżywienie, bez pamiątek) to 2000 – 2500 zł/os za wyjazdy do 14 dni np. Maroko, Sahara Zachodnia, Gruzja czy Finlandia i 3500 zł/os za wyjazdy 17-24 dni jak np. Indie, Chiny, Kambodża czy Malezja. W trakcie wyjazdu bardzo pilnujemy budżetu i bardzo często musimy na miejscu podejmować decyzje z czego skorzystać, a na czym zaoszczędzić. Np. nocleg w gorszych warunkach lub w nocnym autobusie, a za to trekking po dżungli. Głównymi sponsorami ekspedycji są Rodzice uczestników. To oni ponoszą największe koszty związane z wyjazdem. Mamy także Partnerów poszczególnych ekspedycji i to dzięki nim mamy cały sprzęt ekspedycyjny taki jak: kamera, aparat, drukarka, tablet, dron, namioty, koszulki i bluzy ekspedycyjne itd. Współpracujemy z firmami z różnych branż i dzięki temu oprócz sprzętu mamy także wsparcie w innej postaci np. smsów bez limitu, projektów graficznych, szkoleń mentalnych przygotowujących do wyprawy czy też prowadzenia naszych podsumowań przez profesjonalnych konferansjerów. Od roku organizatorem ekspedycji jest Stowarzyszenie Carpe Diem z Gliwic, które powstało, by zwiększyć siłę organizacyjną naszego projektu, ale generuje także dodatkowe koszty związane z jego utrzymaniem (ubezpieczenie, obsługa księgowa itd.).

 

W.P. Czy wiadomo już, gdzie wyruszy nowa edycja Szkolnej Ekspedycji? Rozumiem, że zachęcamy tu sponsorów do wsparcia wyprawy. Dużą wagę przywiązujecie do promocji darczyńców podczas wypraw.

Ośmioro uczniów z Pilchowic oraz czwórka uczniów z knurowskiego Paderka już 1 lutego wybiera się do Korei Południowej na XVI Szkolną Ekspedycję. Bardzo zachęcamy wszystkich do zostania Partnerem Ekspedycji. Loga naszych Partnerów promujemy na odzieży i banerze ekspedycyjnym, na naszym funpagu na facebooku, podczas wszystkich prelekcji, które prowadzimy, w portalach informacyjnych,  które udostępniają nasz baner. Wszystkim Partnerom wysyłamy kartki z wyjazdów, chociaż nie z każdego kraju dochodzą! Podczas podsumowania projektu wręczamy pamiątkowe podziękowania w ramkach ze zdjęciem i podpisami ekipy.

 

W.P. Życzymy pełnej realizacji planów, zdrowia i niesłabnącego entuzjazmu.

   

Dziękuję bardzo, na pewno się przyda w najbliższych latach.

rozmawiał Waldemar Pietrzak

 

 

Backpacking („podróżowanie z plecakiem” od ang. backpack – plecak) – forma indywidualnej turystyki, polegającej na odbywaniu podróży z niewielkim bagażem. Taki model turystyki czynnej charakteryzuje się organizowaniem podróży na własną rękę, korzystaniem z transportu publicznego, tanich noclegów (np. w schronisku, namiocie), długim czasem podróży.

źródło: Wikipedia